sobota, 19 listopada 2016
A był on głupcem (1915) reż. Frank Powell
Wamp to kobieta demoniczna, wyrachowana, uwodzicielska, która każdego, najbardziej świętego mężczyznę jest w stanie doprowadzić do upadku. Tego wizerunku famme fatale nie byłoby, gdyby nie Theda Bara i omawiany przeze mnie film.
Poznajemy nowojorskiego dyplomatę, Johna Schuylera, przykładnego ojca i męża. Sielanka kończy się, kiedy podczas wyjazdy służbowego spotyka on Ją...
Ulega tajemniczej uwodzicielce i porzuca dla niej swoje dotychczasowe życie. Oczywiście, nie kończy się to dla niego dobrze. Popada w alkoholizm i traci w oczach wszystkich, gdyż jawnie zdradza żonę.
Film ma już ponad 100 lat i trzyma się lepiej niż można by przypuszczać. Nadal potrafi wzruszyć kilkoma scenami, choć, z perspektywy czasu to bardzo prosta i już wyblakła historia.
Ale broni się.
Oglądanie mężczyzny, który jest tak omotany przez kobietę i osiąga dno dna było i na zawsze pozostanie gorzkim doświadczeniem.
Żałość głównego bohatera potęguje także przeplatane w filmie sceny z życia codziennego jego rodziny. Film naprawdę stara się nam te wszystkie postacie przybliżyć. Na samym początku dostajemy po pysku masą informacji, kto jest kim i jak się nazywa... ale wątpię, by ktoś tak szybko dał radę to wszystko zapamiętać. Może i zabieg ten nie jest skuteczny w stu procentach, ale ciekawy.
Theda Bara po tym filmie stała się pierwszym symbolem seksu w Hollywood i sprawiła, że wszyscy dostali manii na punkcie złych uwodzicielek. I w sumie... nie ma się co dziwić. Piękna, demoniczna, zła do szpiku kości i nie można od niej oderwać wzroku. Jej bohaterka nie posiada nawet jako takiego imienia. Film nazywa ją raz Wampirem... i tyle. Nic o niej nie wiemy, ot przechodzi od mężczyzny do mężczyzny zostawiając za sobą ślad emocjonalnych wraków.
Mając cały wiek na karku, "A był on głupcem" wciąż posiada na tyle duży ładunek emocjonalny, by być czymś więcej niż tylko ciekawostką. Postać Wampa na pewno każdemu pozostanie w pamięci, zresztą kino wałkowało go na przestrzeni lat setki razy.
Oto, gdzie wszystko się zaczęło...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz