Wydawać
by nam się mogło że znamy swoją planetę na tyle dobrze, że nie
kryje ona już przed nami żadnych sekretów. Teorię tą obala
trzech odkrywców którzy natykają się na głęboką sieć jaskiń
gdzieś na angielskim odludzi. Oczywiście horror nie byłby horrorem
gdyby znaleźli oni w nich tylko sterty starych kości i obślizgłych
kamieni. Grota bowiem okazuje się domem Troga, prehistorycznego
troglodyty będącego zagubionym ogniwem łańcucha ewolucyjnego
pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem.
Reżyser
Freddie Francis znany był raczej jako twórca zdjęć do brytyjskich
filmów, zgarnął on nawet Oscara za pracę przy Synowie
i Kochankowie (1960)
a kolejna statuetka powędrowała do niego w 1989 roku za Chwałę.
Zdawać by się mogło że scenariusz Anthony’ego Hinds’a –
człowiek odpowiedzialny za skrypty do większości hammerowskich
filmów o Draculi i Frankensteinie – w rękach takiego twórcy
przyniesie co najmniej porządny film. Niestety, słowa „tak złe
że aż dobre” w odniesieniu do nakręconego w 1970 Troga
są już sporym nadużyciem. To kino po prostu złe, od rdzenia
fabularnego po choćby aktorstwo i wygląd samego potwora.
Oczywiście
już motyw prehistorycznego hominida który gdy po udanej próbie
wejścia w pamięć Troga i przerzuceniu jej na ekran okazuje się że
pamięta on dinozaury (?!) co przeczy wszelkiej logice. Dodajmy do
tego jego okropny wygląd składający się na gumową maskę i
skórzaną przepaskę. Wygląda trochę jak naprawdę niechciane
dziecko Dr Zaiusa z Planety
Małp (1969) oraz
gorylicy z początku 2001:
Odyseja Kosmiczna (1968).
U jego boku kręci się gwiazdka starego Hollywood, mająca na swoim
koncie Oscara za występ w Mildred
Pierce (1945) Joan
Crawford. Ta podstarzała piękność jaką niewątpliwie była w
latach świetności Joan jest tylko drewnianym cieniem swojej
przeszłości. Nic dziwnego że to jeden z ostatnich filmów przy
produkcji których wzięła udział.
Trudno
brać dzisiaj na poważnie ten film, mimo że produkcja stara się
przemycić jakiś komentarz społeczny odnośnie ciemnej strony
ludzkiej natury, budzi co najwyżej uśmiech politowania. Relikt
minionych czasów którego miejsce jest raczej w muzeum aniżeli na
ekranach Waszych telewizorów. Mimo kilku znaczących nazwisk –
Crawford gra tutaj wyjątkowo sucho – oraz początkowych walorów
humorystycznych – atak Troga na grotołazów – dostajemy
przewidywalną i nudną papkę. Niech ta krótka recenzja posłuży
jako swoiste ostrzeżenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz