środa, 5 października 2016

Trog (1970) reż. Freddie Francis

Recenzja nadesłana przez Oskara Dzikiego.




Wydawać by nam się mogło że znamy swoją planetę na tyle dobrze, że nie kryje ona już przed nami żadnych sekretów. Teorię tą obala trzech odkrywców którzy natykają się na głęboką sieć jaskiń gdzieś na angielskim odludzi. Oczywiście horror nie byłby horrorem gdyby znaleźli oni w nich tylko sterty starych kości i obślizgłych kamieni. Grota bowiem okazuje się domem Troga, prehistorycznego troglodyty będącego zagubionym ogniwem łańcucha ewolucyjnego pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem.
Reżyser Freddie Francis znany był raczej jako twórca zdjęć do brytyjskich filmów, zgarnął on nawet Oscara za pracę przy Synowie i Kochankowie (1960) a kolejna statuetka powędrowała do niego w 1989 roku za Chwałę. Zdawać by się mogło że scenariusz Anthony’ego Hinds’a – człowiek odpowiedzialny za skrypty do większości hammerowskich filmów o Draculi i Frankensteinie – w rękach takiego twórcy przyniesie co najmniej porządny film. Niestety, słowa „tak złe że aż dobre” w odniesieniu do nakręconego w 1970 Troga są już sporym nadużyciem. To kino po prostu złe, od rdzenia fabularnego po choćby aktorstwo i wygląd samego potwora.
Oczywiście już motyw prehistorycznego hominida który gdy po udanej próbie wejścia w pamięć Troga i przerzuceniu jej na ekran okazuje się że pamięta on dinozaury (?!) co przeczy wszelkiej logice. Dodajmy do tego jego okropny wygląd składający się na gumową maskę i skórzaną przepaskę. Wygląda trochę jak naprawdę niechciane dziecko Dr Zaiusa z Planety Małp (1969) oraz gorylicy z początku 2001: Odyseja Kosmiczna (1968). U jego boku kręci się gwiazdka starego Hollywood, mająca na swoim koncie Oscara za występ w Mildred Pierce (1945) Joan Crawford. Ta podstarzała piękność jaką niewątpliwie była w latach świetności Joan jest tylko drewnianym cieniem swojej przeszłości. Nic dziwnego że to jeden z ostatnich filmów przy produkcji których wzięła udział.
Trudno brać dzisiaj na poważnie ten film, mimo że produkcja stara się przemycić jakiś komentarz społeczny odnośnie ciemnej strony ludzkiej natury, budzi co najwyżej uśmiech politowania. Relikt minionych czasów którego miejsce jest raczej w muzeum aniżeli na ekranach Waszych telewizorów. Mimo kilku znaczących nazwisk – Crawford gra tutaj wyjątkowo sucho – oraz początkowych walorów humorystycznych – atak Troga na grotołazów – dostajemy przewidywalną i nudną papkę. Niech ta krótka recenzja posłuży jako swoiste ostrzeżenie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz