Był
późny wieczór, kiedy zacząłem odczuwać nudę. Zacząłem szukać
jakiegoś śmieciowego filmu na YouTubie, by trochę się rozerwać.
W moje ręce wpadł „The Devil’s Hand”. Już jego opis
całkiem mnie zainteresował.
Rick
Turner ma narzeczoną, jest zwykłym, bezbarwnym gościem. Zaczynają
dręczyć go dziwne sny o pięknej blodwłosej kobiecie. Pewnego dnia, w jednym ze sklepów znajduje lalkę łudząco podobną do jego
sennej mary. Dowiaduje się, że tajemnicza kobieta istnieje naprawdę
i nazywa się Bianca Milan.
Bianca
jest członkinią satanistycznego kultu. Uwodzi Ricka i stara się z
niego zrobić wyznawcę złego.
Przyznaję,
że początek był intrygujący. Było to trochę źle zmontowane,
pozycja bohaterów zmieniała się między ujęciami, dźwięk nieco
kulał, ale zdjęcia były ładne, scenografie miały swój urok, a
cała historia o kobiecie ze snów całkiem mnie kupiła.
Aktorsko
też film stał na przyzwoitym poziomie, mówimy w końcu o filmie
klasy B.
Niestety,
gdy na scenę wchodzi satanistyczny kult widz stopniowo traci
zainteresowanie historią. Po tych 20-stu minutach wszystko staje się
schematyczne, oklepane i przewidywalne. Główny bohater pozostaje
bezbarwny, a grający go Robert Alda gra wszystko na jedną nutę.
Oczywiście, staje on przed trudnym wyborem moralnym, nie potrafi się
przełamać, łamie zasady kultu i ostatecznie wszystko kończy się
wielkim pożarem.
O
samym kulcie dowiadujemy się stosunkowo niewiele. To po prostu
kolejna czcząca Szatana sekta, na czele której stoi zimny,
podstarzały facet.
Jak
już wspomniałem, film posiada solidną stronę wizualną.
Czarno-białe zdjęcia nie powalają, ale budują atmosferę.
Podobnie jest ze scenografią i muzyką.
Poza
tym, „The Devil’s Hand” potrafi solidnie budować napięcie,
zwłaszcza w scenach z udziałem koła z ostrzami.
Ostatecznie,
„The Devil’s Hand” to film przeciętny, zaczynający się
intrygująco, a potem stopniowo się wypalający. Dla osób nie
znających kompletnie horroru okultystycznego z lat 50-70 będzie to
bardziej przystępny film. Dla takich wyjadaczy jak ja, niestety
tylko średniak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz