piątek, 30 września 2016

ROZDZIAŁ IV - MIECZE, SANDAŁY I KOLOROWE LAMPKI


Po sukcesie "Black Sunday" Bava na długo zakotwiczył się w klimatach peplum. Jeszcze w 1960 roku pracował nad efektami specjalnymi w "I Giganti della Tessaglia" ("Olbrzym z Tessalii") Riccarda Fredy, a w 1961 roku współpracował z Giacomo Gentilomo przy tworzeniu jednego z najbardziej dochodowych włoskich filmów - "L'ultimo dei Vikinghi" ("Ostatni z Wikingów").

"Wikingowie" z Kirkiem Douglasem pojawili się we włoskich kinach. Więc mówią do mnie: "Musisz zrobić film o Wikingach". I tak powstał "Gli Invasiori" z Giorgio Ardissonem i Cameronem Mitchellem. Ponieważ jestem bardzo szybki, użyłem kilku koni, kilku rekwizytów, a film zarobił masę pieniędzy."

Czy "Gli Invasiori" ("Najeźdźcy") faktycznie był odpowiedzią na "Wikingów"?
Nie był to pierwszy film o tej tematyce. Trend został zapoczątkowany przez Rogera Cormana. Możliwe jednak, że "Wikingowie" byli pierwszym takim filmem, który dotarł do Włoch.

Film zaczyna się u wybrzeży Anglii, kiedy wioska Wikingów zostaje zaatakowana przez brytyjskie wojska. Dwóch synów króla zostaje wówczas rozdzielonych. Jeden ucieka wraz z ocalałymi, drugi trafia pod opiekę królowej Alicji.
Po latach Wikingowie planują rozpętać wojnę z Anglią w ramach zemsty. Wszystko wskazuje na to, że rozdzieleni przed laty bracia staną przeciw sobie na polu bitwy...

"Gli Invasiori" był drugim filmem w całości reżyserowanym przez Bavę. Okazał się być wielkim hitem we Włoszech i Europie, gdzie zarobił dwukrotność swojego budżetu.

Nigdy przedtem nie miałem styczności z peplum, więc trudno jest mi powiedzieć, czy to film dobry, czy zły, jednak zrealizowany został niezwykle sprawnie. Aktorstwo jest bardzo dobre, sceny akcji dynamiczne, choreografie walk również robią wrażenie. To film pełen akcji i z umiarkowanie angażującą historią.

Kolejnym filmem spod znaku miecza i sandałów jaki Bava nakręcił w 1961 roku był "Ercole al centro della terra" ("Hercules w centrum ziemi"), sequel do nakręconego w tym samym roku "Ercole alla conquista di Atlantide" ("Hercules, zdobywca Atlantydy") z Regiem Parkiem w roli tytułowej.

Hercules wraz ze swoim przyjacielem Tezeuszem wracają do królestwa Ecalii. Po drodze zostają napadnięci przez opłaconych zabójców, ale gdy ci zdają sobie sprawę z kim mają do czynienia uciekają.
Hercules odkrywa, że jego ukochana - Dejanira - postradała zmysły. Jedynym sposobem na uleczenie jej jest zdobycie Kamienia Zapomnienia, który znajduje się w Hadesie.

"Ercole al centro della terra" to peplum w gotyckiej oprawie i z elementami horroru. Wrażenie robi tu, oczywiście, strona wizualna. Pod względem scenografii i kostiumów film wygląda niesamowicie, w dodatku Bava eksponuje wszystko panoramicznymi zdjęciami. Wnętrze pałacu króla Lico, czy Wyrocznia Delficka to miód na oczy.
Efekty specjalne postarzały się mocno, ale z godnością.
Obsada radzi sobie przyzwoicie. Reg Park to dobry Hercules, a Christopher Lee dostarcza solidny czarny charakter, nawet jeśli ma do dyspozycji tak niewiele materiału.
Problemem Bavowskiego "Herculesa" jest jego historia - nużąca, rozwleczona i płytka. Brakuje tu jakiegoś tła, głębi, które nadałoby fabule wyrazu. Widać to w złoczyńcy, widać to w słabo zarysowanym charakterze głównego bohatera.

To interesujący wizualnie film, któremu bliżej do zlepka onirycznych wizji, ale w ogólnym rozrachunku spore rozczarowanie.

Do tematu peplum Bava wrócił jeszcze w 1966 roku, przy okazji "I Coltelli del vendicatore" ("Noże Mściciela") z Cameronem Mitchellem w roli głównej.
Rok wcześniej na reżysera spadł cios od losu, w postaci śmierci jego matki Emmy, która przegrała walkę z rakiem. Wydarzenie to odcisnęło silne piętno, na kręconym przez niego filmie.

"I Coltelli del vendicatore" rozpoczyna się od sceny, w której Karen, żona króla Haralda, wysłuchuje przepowiedni od starej czarownicy. Ta mówi jej, że musi uciekać wraz z synem, bowiem grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo.
Wszystko wskazuje na to, że król Harald został zabity przez Hagena - bezwzględnego rzeźnika i okrutnika, który chce ożenić się z Karen i samemu zostać królem.
Karen wraz z synem ukrywają się, lecz w końcu zostają odnalezieni przez bandę Hagena. Z opresji ratuje ich tajemniczy Athor...

Ze wszystkich pepli popełnionych przez Bavę, "I Coltelli del vendicatore" jest najciekawsze, bowiem łączy w sobie zarówno motywy z filmów miecza i sandałów, jak i westernów. Widać to w niektórych scenografiach, widać to także w postaci Athora, który jest wręcz westernowym archetypem jeźdźca znikąd, który staje w obronie uciśnionych.

Będący w żałobie reżyser zalał film jesiennymi kolorami i tym samym utopił go w melancholii.

Całość jest bardzo kameralna, przykłada duża wagę do budowania nastroju, a także rozwoju bohaterów. Fani wartkiej akcji mogą poczuć się zawiedzeni, bowiem film ma dość wolne tempo, niemniej historia jest opowiedziana w intrygujący i angażujący sposób. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz