czwartek, 6 października 2016

Star Trek III: W poszukiwaniu Spocka (1984) reż. Leonard Nimoy


Kontynuując naszą długą w cholerę podróż po kosmosie, nadszedł czas na trzecią odsłonę "Star Treka". Tym razem za reżyserię odpowiadał sam Leonard Nimoy...

Zaczynamy tam, gdzie kończył się "Gniew Khana"... czyli czas na spoilery!
Pod koniec "dwójki" Spock poświęcił się, ratując Enterprise przed eksplozją. Jak się okazało, wszystkie swoje wspomnienia przekazał "Bonesowi", a co za tym idzie - można go przywrócić do życia.
Obok tego mamy wątek Klingonów, którzy zbierają dane na temat projektu Genesis...
I w pewnym momencie te dwa wątki skrzyżują się ze sobą.

Jedynym faktycznym celem trzeciego "Star Treka" jest tak naprawdę odkręcenie zakończenia swojego poprzednika. Nie za dobry punkt wyjściowy... i właściwie to cały film nie jest za dobry.
Nie zrozumcie mnie źle, ogląda się go bardzo przyjemnie, posada on swój urok, kilka dobrych scen, ale za cholerę nie da się pozbyć wrażenia, że to wszystko jest trochę wymuszone.


Bohaterowie, jak zwykle, są niezawodni. To drużyna, której chce się kibicować ,zwłaszcza teraz. Widać jak mocno sponiewierały ich wydarzenia z "dwójki", a czeka ich jeszcze wiele innych poświęceń.
Po drugiej stronie barykady są Klingoni i ich szef, komandor Kruge (w tej roli Christopher Lloyd).
Kruge jest postacią mocno nierówną. Z jednej strony jest odpowiednio przerysowany, ale nie jest tak dużym zagrożeniem jak Khan. Poza tym, jego motywacje są trochę... słabe.

Tempo znów zrobiło się wolniejsze, ale tutaj jest to uzasadnione przez bardziej pesymistyczny klimat. Dramatycznych momentów jest sporo pod koniec, niestety podane są w bezpłciowy sposób. Od tak stało się i nijak to u widza emocji nie wzbudza.

Od strony efektów specjalnych film wygląda o wiele lepiej niż część druga. Bluescreeny o dziwo są praktycznie niezauważalne, a modele statków - oszałamiające.

Warto rzucić okiem, choć po tak świetnym "Gniewie Khana" każdy poczuje rozczarowanie. Poza tym, film ma tylko przywrócić najbardziej rozpoznawalną postać serii do życia. Szkoda, bo dużo ciekawego można było zrobić z brakiem obecności Spocka w załodze, a tak smutne (i rewelacyjne) zakończenie "dwójki" ląduje w koszu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz