Minęło dziewięć lat, nim Don Coscarelli postanowił nakręcić sequel do swojego, chyba najbardziej rozpoznawalnego dzieła.
"Phantasm II", choć jest bezpośrednią kontynuacją filmu z 1979 roku, obiera inny, bardziej komercyjny kierunek.
Pod koniec części pierwszej Mike został zaatakowany przez Tall Mana i jego karły. Reggie przybywa mu na ratunek, ale zmuszony jest do wysadzenia swojego domu w powietrze.
Mija kilka lat, a Mike jest po leczeniu psychiatrycznym. Nie zapomina jednak o dziwnych wydarzeniach. Nadal dręczą go wizje o Tall Manie. Pojawia się w nich także dziewczyna imieniem Liz. Grabarz z innego wymiaru zamierza ją zabić.
Tak więc, Mike i Reggie zbroją się jak rasowi pogromcy duchów i wyruszają w długą podróż, aby uratować tajemniczą dziewczynę i przy okazji pozbyć się Tall Mana raz na zawsze.
Pierwszy "Phantasm" bazował na specyficznej atmosferze i ekscentrycznych pomysłach. Był dziełem odrealnionym i nie nadającym się dla każdego.
"Dwójka" wykorzystuje i rozwija wszystkie te absurdalne koncepty, jednak robi to w stylu popcornowego, lekkiego kina klasy B. Odrobinę więcej humoru, więcej efektownych scen akcji i kilka cieszących oko praktycznych efektów specjalnych. Przykładowo, karzełki zrobiły się o wiele bardziej obleśne.
Coscarelli dysponował o wiele większym budżetem i doświadczeniem, co pozwoliło jego wyobraźni rozwinąć skrzydła:
Kuleczek jest więcej i dysponują nowym arsenałem do uśmiercania wszelkiej maści intruzów.
Tall Man dostał kilka "bad-assowych" kwestii.
Praca kamery miejscami była przyjemnie przerysowana - coś w stylu Sama Raimi'ego.
Znalazło się nawet miejsce dla księdza, który jest w gruncie rzeczy ofiarą filmowego czarnego humoru.
Scenografie zrobiły się "bogatsze", ale do nich jeszcze wrócimy.
Generalnie, widać dużą poprawę w kwestii technicznej.
Niestety, z obraniem tego "komercyjnego" kierunku wiążą się pewne... problemy.
Gęsta i zniewalająca atmosfera poprzednika wylądowała w koszu. Nie oznacza to jednak, że "Phantasm II" jest pozbawiony klimatu. Wizualnie zachwyca - Coscarelli często zestawia ze sobą zimne kolory i czerwień na zasadzie kontrastu, dorzucając jeszcze gdzieniegdzie czerń. Kolorystyka nie ma tu zbyt dużego znaczenia, ale jest miłym smaczkiem.
Muzyka z kolei zrobiła się bardziej symfoniczna. Z syntezatorów zrezygnowano chyba całkowicie. Słychać znajome motywy, jednak grane w zupełnie inny sposób.
Scenariusz "dwójki" lepiej radzi sobie z budowaniem napięcia od swojego poprzednika, a także znacznie zmniejszono bieganie między dwiema lokacjami. Akcja jesy o wiele bardziej płynna.
To w gruncie rzeczy prosta, czytelna historia, z kilkoma głupawymi momentami po drodze, niemniej jednak nie obyło się bez pytań bez odpowiedzi.
Czemu Mike i Liz mają wizje o Tall Manie? Czemu akurat oni? Dlaczego Tall Manowi tak bardzo zależy na tym, żeby ich uśmiercić, skoro praktycznie nic nie jest w stanie zrobić mu krzywdy? I czym jest pierwszy "Phantasm" w kontekście reszty serii?
Jeśli chodzi o bohaterów to poziom poprzednika został zachowany. Reggie jest jeszcze sympatyczniejszą postacią, Mike jest trochę nudnym, ale znośnym protagonistą, z kolei Liz w pewnym momencie wydaje się po prostu być i niczego w filmie nie robić.
Aktorstwo z kolei nieco się poprawiło. James Le Gros w roli Mike'a dawał sobie radę całkiem nieźle (tutaj jednorazowo zastępował A. Michaela Baldwina). Drugi i trzeci plan z kolei przestał być "drewniany".
"Phantasm II" nie jest ani lepszy od swojego poprzednika, ani gorszy. (Może tylko sprawniej zrealizowany.) Jest po prostu inny. Stawia większy nacisk na rozrywkę, ale podchodzi z szacunkiem do swojego dziedzictwa i rozwija je w dość ciekawy sposób.
Fani klimatu "jedynki" na pewno poczują się zawiedzeni, z kolei ci, którzy szukali prostego horroru klasy B, będą usatysfakcjonowani.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz