niedziela, 30 października 2016

Dyniogłowy (1988) reż. Stan Winstion


Już Halloween, a ja nie wymyśliłem żadnego tematycznego wpisu. Właściwie to nie wymyśliłem NICZEGO na tę okazję. Na swoje usprawiedliwienie  mogę tylko powiedzieć - ciężkie studenckie życie.
Ale hej, jak Halloween, to dynie... a jest pewien dość zapomniany horror związany właśnie z dynią.
"Dyniogłowy" w reżyserii samego wielkiego mistrza w dziedzinie efektów specjalnych - Stana Winstona.

Ed Harley prowadzi stację benzynową i samotnie wychowuje swojego syna Billy'ego. Wszystko jednak wywraca się do góry nogami jednego dnia...
Na stację przyjeżdża grupka nastolatków, z czego jeden z nich jest strasznym dupkiem i postanawia urządzić sobie na miejscu wyścigi motocyklowe. W skutek owej niezbyt odpowiedzialnej zabawy, mały Billy zostaje zabity.
Zrozpaczony Ed zwraca się z prośbą o pomoc do wiedźmy imieniem Haggis. Prosi ją o prawo do zemsty. Wiedźma powołuje do życia demona zwanego Dyniogłowym i trupy zaczynają padać.


"Dyniogłowy" jest filmem mocno niedocenianym.
Mamy tu oczywiście do czynienia z klasą B, w dodatku niezbyt odkrywczą. Grupa nastolatków zamknięta w leśnej chatce jest mordowana przez potwora, w tle pojawia się motyw zemsty...

Diabeł jednak kryje się w szczegółach.
"Dyniogłowy" jest filmem niezwykle klasycznym, wręcz mógłbym określić go czymś w rodzaju hołdu.
Mamy motyw zemsty i stereotypową wiedźmę w leśnej chatce (siwą i pomarszczoną), przywoływanie demona, który grasuje po starych cmentarzach otulonych kłębami sztucznej mgły. W tle przemykają także nieprzyjaźni wieśniacy, którzy nie chcą się mieszać w otaczające ich nadprzyrodzone sprawy. Toż to esencja horrorów lat 50tych!
W drugiej połowie trwania, "Dyniogłowy" zamienia się w monster-movie skrzyżowany ze slasherem (nastolatki w lesie - coś ich wycina - skojarzenie nasuwa się samo).


Fabuła - jak już zdążyliśmy ustalić - jest bardzo prosta. Sprawdza się jednak z dwóch powodów.
Grany przez Lance'a Henriksena Ed Harley jest sympatycznym bohaterem. Widzimy, że bardzo kocha swojego syna i łatwo jest nam jego gniew zrozumieć.
Z drugiej zaś strony żal nam nastolatków, bo nie są oni wcale irytujący i nic złego nie zrobili... poza tym jednym dupkiem, oczywiście.

Wizualnie film jest... efektywny.
Wnętrze domy wiedźmy, stary cmentarz robią robotę swoim oldschoolowym wyglądem. Poza tym, oświetlenie jest w porządku, a widz czuje ten wszechobecny bród.
Jest dobrze... po prostu dobrze.

A sam Dyniogłowy?
Wykonany został po mistrzowsku, a jego wygląd jest całkiem niezły, choć mocno zajeżdża Ksenomorfem.

W "Dyniogłowym" jest sporo kiczu, a nawet sztampy... ale nie raziło mnie to w żaden sposób... a nawet wprost przeciwnie. To z jednej strony zabawa kiczem i hołd dla klasyki, a z drugiej slasher połączony z monster movie i kinem zemsty... czyli coś charakterystycznego dla lat 80tych.
Efekt tej mieszanki jest satysfakcjonujący, może nie wybitnie dobry... ale zapewniający rozrywkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz