piątek, 2 września 2016

The Invisible Ray (1936) reż. Lambert Hillyer


Filmy o szalonych naukowcach w latach 30-40 były jak liczne jak wszy
"Invisible Ray" to jeden z tych dobrych... i to naprawdę dobrych.

Film opowiada historię Janosa Rukha, którego eksperymenty zostały uznane za niewiarygodne i został on usunięty z naukowej społeczności. Pewnego dnia do zamku doktora przybywają dr Felix Benet i Francis Stevens by zobaczyć jego najnowsze odkrycie.
Universal postawiło po raz kolejny na niezawodny duet Lugosi-Karloff. Panowie po raz kolejny są wrogami i po raz kolejny kradną cały film dla siebie. Bez nich prawdopodobnie nie byłby już tak efektowny.

Trzech naukowców wyjeżdża do Afryki, do miejsca, gdzie tysiące lat temu spadł meteoryt. Rukh odnajduje tam i ujarzmia tajemnicze promieniowanie X. Niestety naukowiec zostaje zatruty, zaczyna świecić w ciemności, a wszystko czego się dotknie umiera. Z czasem odkrycie Rukha zostaje wykorzystywane przez jego towarzyszy, zaniedbywana narzeczona odchodzi od niego, a on tracąc zmysły od promieniowania planuje zemstę.

"Invisible Ray" jest dobrze skrojony, lecz niespecjalnie zaskakujący, zwłaszcza gdy przedtem obejrzało się kilkanaście podobnych filmów.
Schemat jest zauważalny - niedoceniany naukowiec dowodzi tego ,że ma rację, ale w wyniku tragicznego eksperymentu dzieje się z nim coś niedobrego, a pod koniec odbija mu szajba i w ramach zemsty zabija kilka osób.

Klimatu nie można mu jednak odmówić. Gdy tylko zobaczyłem gotyckie scenografie na początku, od razu wiedziałem kto za ten film odpowiadał.
Podobały mi się też sceny dziejące się w Afryce z dwóch powodów:
Były klimatyczne i były miłą odskocznią od zamkniętych przestrzeni i miast. Pustynia nie jest częstą scenerią w tego typu filmach.

Sam motyw napromieniowania ma w sobie coś z Lovecrafta. Towarzyszące temu efekty specjalne, może ciut archaiczne, ale robią wrażenie jakością wykonania.

Dobry film, ale nic co pozwoliłoby zbierać szczękę z podłogi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz