piątek, 2 września 2016

Nosferatu: Symfonia Grozy (1922) reż. Friedrich Wilchelm Murnau


Myślę, że każdy chociaż słyszał o "Nosferatu: Symfonii Grozy" Friedricha Wilhelma Murnaua. To jeden z najważniejszych i najbardziej wpływowych filmów w historii kina, który zdefiniował horror wampiryczny.
Dla mnie był to pierwszy kontakt z niemieckim ekspresjonizmem i niemym kinem w ogóle.

Poznajemy Huttera, młodego agenta nieruchomości. Rozstaje się on z ukochaną Elen i wyrusza do Transylwanii, z zamiarem sprzedaży starego domu tajemniczemu hrabiemu Orlockowi.
Młodzieniec nie wie, że hrabia jest wampirem zamierzającym znaleźć sobie nowy teren łowiecki.
Ostatecznie Orlock przybywa do niemieckiego miasta Wisbourg, niosąc ze sobą epidemię dżumy...

Na wstępie warto zaznaczyć, że jest to bardzo luźna adaptacja "Draculi" Brama Stokera. Murnau nie otrzymał bowiem praw do ekranizacji, a co za tym idzie - imiona postaci musiały ulec zmianie. między innymi dlatego Nosferatu nie nazywa się tutaj Dracula.
Demonicznego hrabiego zagrał Max Schreck, który stał się już legendą samą w sobie. Na jego charakteryzację składały się jedynie długie pazury i kły.  Murnau kazał mu między innymi sypiać w trumnie, a także nie rozmawiać z innymi członkami ekipy.
Jego kreacja wampira nawet dziś jest bardzo niepokojąca, a swego czasu wstrząsnęła widownią tak bardzo, że powstało wiele plotek, jakoby Schreck faktycznie był krwiopijcą.
Warto też nadmienić, że przez cały okres trwania filmu nie widzimy, aby mrugał on oczami. 

"Nosferatu" Murnaua to film niezwykle oniryczny, miejscami działający według logiki sennego koszmaru. Przemawia za tym teatralna gra aktorska, (będąca chyba całkowicie zamierzonym zabiegiem) oraz piękne zdjęcia pokazujące nam między innymi posilającego się pod mikroskopem polipa, rośliczki i inne żyjątka nawiązujące do wampirów. Jest także ta dziwna więź łącząca Elen z Orlockiem.

To, co mi się w filmie nie podobało to to, że do finału dochodzi tak szybko. Nie ma zbytniego budowania napięcia. Ta ostatnia scena po prostu przychodzi i równie szybko odchodzi. 
Ale za to dostajemy ikoniczną już scenę z cieniem wampira.

"Nosferatu" postarzał się jak każdy niemy film, ale wciąż jest w stanie urzec widza swoją niepokojącą atmosferą. To prawdziwa legenda, w której ślady poszło wiele filmów później. Jeśli przebrniecie przez fakt, że film jest niemy to nie będziecie rozczarowani. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz