środa, 28 września 2016

Scanner Cop 2: Volkin's Revenge (1995) reż. Steve Barnett


"Scanner Cop" musiał coś na siebie zarobić bo rok później Pierre David, oddając stołek reżyserski komuś innemu, zaserwował sequel, czyli "Volkin's Revenge" i, jak na prawdziwy sequel przystało, wszystkiego jest więcej. To znaczy:
- więcej absurdalnych umiejętności skanerów,
- więcej irytującego dźwięku podczas skanowania,
- więcej podchodzącego pod horror gore,
- stokroć więcej robienia głupich min podczas skanowania (teraz aktorzy naprawdę zachowują się jakby albo zawzięcie walczyli z ostrym zatwardzeniem, ewentualnie doznawali przed kamerą orgazmu)

Ale, żeby nie było, że się naśmiewam, drugiego "Scanner Cop" oglądało mi się jeszcze przyjemniej niż część pierwszą.

Akcja dzieje się ileś tam lat po wydarzeniach z "jedynki". Na tyle dużo, żeby główny bohater, Samuel Staziak zdążył zmienić miejsce zamieszkania i narobić sobie wrogów. Poszukuje on swojej biologicznej matki, jakkolwiek mało sensu by to nie miało, ale nie idzie mu to kompletnie... mimo iż ona także ma na nazwisko Staziak i rezyduje w domu starców pod jego nosem.

Tymczasem z psychiatryka zbiega Skaner, którego Sam już raz wysłał do więzienia. Ów jegomość o aparycji Patricka Kilpatricka zowie się Carl Volkin i odkrywa on, że... może za pomocą telepatii wysysać energię życiową z innych Skanerów, zwiększając tym samym swoją moc. A ponieważ teraz praktycznie co drugi napotkany człowiek na ulicy jest telepatą, nasz bad guy chodzi po mieście i zabija wszystkich dookoła.

"Volkin's Revenge" idzie ze wszystkim o wiele dalej, więc jeśli podejście pierwszego "Scanner Cop" nie przypadło wam do gustu, tutaj będziecie jeszcze bardziej rozczarowani.

Dostajemy masę scen, w których Volkin dosłownie smaży kolejnych Skanerów, robiąc przy tym idiotyczne miny, a co za tym idzie - jest nam dane zobaczyć więcej gore niż poprzednio. Charakteryzacje wypadają wtedy nierówno. Czasem prezentują się dobrze, a czasem okropnie tanio.
Irytujący, przyprawiający o ból głowy odgłos skanowania powraca... i jest go jeszcze więcej!!!

Znów dostajemy miszmasz thriller - horror - kryminał, ale tym razem strona wizualna jakby troszkę się poprawiła. Zdjęcia i oświetlenie zrobiły się nieco bardziej "finezyjne".
Historia nie jest specjalnie porywająca, może miejscami być nudnawa, ale ciągnie ją nadal sympatyczny protagonista i świetny villain. Volkin jest pojebany i zły i uwielbia to. Nic go nie powstrzyma przed zemstą.

Na koniec dostajemy całkiem niezły pojedynek dwóch Skanerów. Może nie jakoś specjalnie emocjonujący, ale z pewnością zabawny.

Koniec końców, bawiłem się przednio, mimo iż fabuła wpada w pewną powtarzalność. Jest się z czego pośmiać, fani klasy B będą mieli się czym pozachwycać. To ten sam film co poprzednio, tylko z uwydatnionymi pewnymi cechami i lepszym czarnym charakterem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz