środa, 7 września 2016

Profondo Rosso (1975) reż. Dario Argento


"Profondo Rosso", albo "Głęboka Czerwień" była moim pierwszym kontaktem z giallo (nie licząc "Suspirii"). To film, który pomógł mi uwierzyć, że Dario Argento wielkim reżyserem horrorów był, a zespół Goblin to bogowie filmowych soundtracków.

Helga Ulman jest telepatką. Podczas pewnego pokazu prezentuje wszystkim swoje umiejętności. Odkrywa jednak ,że pośród osób siedzących na widowni jest morderca.
Jak się łatwo domyślić, Helga zostaje zamordowana jeszcze tego samego wieczora.
Świadkiem wszystkiego jest pianista Marc Daly. Teraz zmuszony jest do prowadzenia śledztwa na własną rękę, zanim morderca dobierze się także do niego.

Nie jest to pierwszy raz, gdy Argento mocuje się z żółtym kryminałem. Tym razem jednak daje nam gatunkowe arcydzieło.
Zdjęcia to obłęd - ujęcia pod wszelkimi możliwymi kątami, z bliska, z daleka - niesamowicie precyzyjne i wysmakowane.
Atmosfera jest lekka, choć jest w niej gram paranoi. Niektóre ujęcia wyglądają tak, jakby główny bohater był obserwowany z ukrycia. Morderca zawsze jest o krok przed nim, jakby wiedział wszystko.


Scenografie nie wyróżniają się jednak w jakiś szczególny sposób, choć posiadają swój klimat.
Powinienem powiedzieć coś o muzyce ale... co? Goblin nigdy nie zawodzi, a "Profondo Rosso" był ich pierwszym soundtrackiem w karierze i początkiem długiej, owocnej współpracy z Argento.
Ich muzyka była wszędzie - u George'a Romero, Luigi'ego Cozzi, Joe D'Amato.

Fabuła jest uroczą "baśnią dla dorosłych". Jak to u Argentego - jest w niej spora dawka infantylności, naiwności i przerysowania z kilkoma kreskówkowymi postaciami.
Wątek kryminalny jest jednak prowadzony bezbłędnie. Intryguje i wodzi widza za nos do samego końca.



Bohaterowie są dobrze nakreśleni, a aktorzy radzą sobie znakomicie. David Hemmings jako Marc Daly jest jednym z niewielu protagonistów u Argentego, którzy nie są bezbarwnymi kłodami drewna.

We wszystko wmieszany jest uroczy wątek romansowy (pojawiający się tylko w oryginalnej, włoskiej wersji).

 Był też to jeden z pierwszych występów Darii Nicolodi wystąpiła tu jako Gianna Brezzi - pełna werwy, sympatyczna, nieugięta dziennikarka.

Reżyser nie krył się ze swoimi inspiracjami. Sceny morderstw są brutalne, widzimy z bliska wszystkie otarcia uderzenia, i tak dalej. Podobnie jak w przypadku "Sei donne per l'assasino" Mario Bavy. Pojawia się nawet podobna scena podtapiania w wannie, tutaj urozmaicona jeszcze przez niezwykle realistyczne poparzenie.


"Profondo Rosso" to giallo doskonałe, pełne audio-wizualnego kunsztu i jeden z najlepszych filmów Argentego. Dla mnie z kolei była to cenna lekcja kinematografii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz