sobota, 3 września 2016
Persona 3 The Movie #3 Falling Down (2015) reż. Keitarou Motonaga
"Falling Down" jest, jeśli nie najlepszym, to z pewnością moim ulubionym filmem z całej serii adaptacji "Persony 3", choć jego początek nastawiał mnie mocno negatywnie.
Na początku zostajemy rzuceni w sam środek wielkiej bitwy. Część drużyny SEES walczy z dwunastym Cieniem, a część z członkami Stregi, którzy między filmami zdołali porwać Junpeia.
W międzyczasie Yuki mdleje i ma wizję jak rozmawia ze swoim przyjacielem Pharosem.
To otwarcie jest niesamowicie chaotyczne.
Walka z ostatnim Cieniem była przełomowym wydarzeniem w grze, a posłużenie się nią jak sceną otwierającą mocno umniejsza jej wadze, co więcej kompletnie wysysa napięcie z tego, co ma miejsce później.
Dwunasty Cień zostaje ubity, jednak Mroczna Godzina nie znika... ku zaskoczeniu nikogo.
Do tego dochodzi fakt, że przewodzącemu SEES Ikutsky'emu odbija szajba i postanawia swoich podopiecznych poświęcić w rytuale ku czci śmierci. Bohaterów ratuje ojciec Mitsuru Kirijo, przypłacając to jednak życiem.
"Falling Down" to druga część drugiego aktu historii, którą można określić jako Aftermath. Bohaterowie nie mogą się pozbierać po śmierci przyjaciela, co więcej ich wysiłki by skończyć z Mroczną Godziną poszły na marne i okazały się jednym wielkim kłamstwem.
Największego doła łapie Yuki. Zaczyna coraz bardziej izolować się od wszystkich snując przy tym nihilistyczne przemyślenia. Trwa to do czasu, aż spotyka na swojej drodze tajemniczego Ryoji'ego. Ekscentryczny chłopak będzie starał się z Yukim zaprzyjaźnić i rozbudzić w nim chęci do życia i wiarę w przyjaźń.
A zatem - bohaterowie próbują podnieść się po upadku w poprzedniej części.
Motywem przewodnim "Falling Down" jest utrata bliskiej osoby i godzenie się z tą stratą.
To odsłona bardziej kameralna i nastrojowa, skupiająca się na przeżyciach bohaterów. Tempo akcji zrobiło się wolniejsze, a atmosfera - melancholijna.
Najbardziej podoba mi się to, że Yuki stał się bohaterem z krwi i kości. Choć lubię Narukamiego z "Persony 4", w tamtym anime zrobiono z niego chodzący przerywnik filmowy. Trudno jest mi go nazwać głównym bohaterem, bo sam scenariusz nie podchodził do niego za bardzo jak do istoty ludzkiej.
Yuki przeszedł długą drogę od tego "drewnianego" gościa z początku pierwszego filmu. Zyskał własny charakter, ma o wiele więcej do powiedzenia i okazuje mnóstwo emocji. To, co w grze było pustym naczyniem użyło na moich oczach.
Jego relacje z Ryojim i Aigis (zwłaszcza z nią) potrafią dzięki temu chwycić za serce.
Wszelka większa akcja zostaje zachowana na koniec. Gdy dochodzi do finału, wszystkie nagromadzone emocje zdają się eksplodować na naszych oczach.
Poza otwierającą sceną, nie podobało mi się to jak potraktowano wątek Junpeia i Chidori - istotny nawiasem mówiąc we wspomnianym przeze mnie finale.
Jest on w "Falling Down" ukazany i działa bardzo dobrze, ale spora jego część odbywa się pomiędzy "Movie #2", a "Movie #3" w związku z czym dostajemy kilka lekko wymuszonych flashbacków.
Ale to wszystko przez to, że film zaczyna się tam, gdzie się zaczyna.
"Falling Down" wywołał u mnie o wiele więcej emocji niż dwa poprzednie filmy, mając o wiele mniej akcji i będąc od nich o wiele krótszym.
To studium postaci, ich wewnętrznych konfliktów i wahań, a także świetny Aftermath po smutnym finale poprzednika.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz