sobota, 3 września 2016

Gabinet doktora Caligari (1920) reż. Robert Wiene


Moim ulubionym gatunkiem filmowym są horrory i nie będzie to zaskakującym wyznaniem. Wystarczy spojrzeć na zawartość mojego bloga.
A skoro już zacząłem ten cykl o niemych filmach, czemu by nie wrócić się do początku. Do samego początku... do pierwszego horroru w historii kina.

OK, może trochę przesadzam. "Gabinet doktora Caligari" nie był pierwszym filmem grozy jaki powstał, ale był pierwszym pełnometrażowym filmem grozy, co więcej zapoczątkował on nurt niemieckiego ekspresjonizmu

Film zaczyna się w dość "Lovecraftowski" sposób. Francis opowiada swoją historię pewnemu starcowi.
Do małego miasteczka przybywa tytułowy doktor, aby prezentować na kiermaszu swojego somnambulika Ceasare'a. Ceasare potrafi przewidywać przyszłość.
W międzyczasie dochodzi do serii zagadkowych morderstw. Gdy przyjaciel Francisa - Alan - zostaje zabity, mężczyzna łączy siły z policją aby schwytać ekscentrycznego doktora.

Film Roberta Wienego wciąż robi wrażenie jako oryginalny, stylowy obraz, potrafiący po latach wywołać ciarki u widza. To właśnie za sprawą swojej stylistyki "Gabinet..." przeszedł do historii. Scenografie są zniekształcone i całkowicie odrealnione. Cienie, kontury okien, ścian, drzwi i tak dalej. Bez wdawania się w szczegóły - być może w właśnie taki sposób postrzega świat główny bohater.

Robert Wiene odniósł tak wielki sukces, że starał się stylistykę "Gabinetu..." wepchnąć do wielu swoich późniejszych produkcji, ale zawsze z coraz gorszym efektem.
"Gabinet doktora Caligari" postarzał się, ale tylko w kwestii bycia.... cóż, niemym. Stylistycznie i fabularnie to wciąż angażujący kryminał z elementami filmu psychologicznego i całym mnóstwem przenikliwej, onirycznej grozy w najlepszej ekspresjonistycznej oprawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz