sobota, 3 września 2016
Genuine, historia wampira (1920) reż. Robert Wiene
"Gabinet doktora Caligari" był dużym sukcesem i Robert Wiene próbował ów sukces powtórzyć jeszcze kilka razy. Po niespełna pół roku nakręcił krótkometrażową "Genuine".
Tytułowa bohaterka była kapłanką jakiegoś plemienia, które zostało wymordowane. Genuine trafiła do niewoli, a potem została wykupiona przez pewnego starego mężczyznę.
Ów starzec trzyma kobietę w zamknięciu przed światem, jednak nie trwa to długo. Genuine uwalnia się, uwodzi siostrzeńca golibrody i skłania go do zabicia starszego pana. Potem kokietuje kolejnych mężczyzn i namawia ich do popełnienia samobójstwa w imię miłości.
Zacznijmy od tego, że tytuł kłamie. Genuine nie jest żadnym nadprzyrodzonym stworzeniem... chyba. W każdym razie, na pewno nie wampirem. To demoniczna famme fatale.
Choć Fern Andra spisuje się znakomicie w tej roli, trudno mi uwierzyć, że nazywają ją najpiękniejszą na świecie.
Pojawia się też Conrad Veidt... który nie ma zbyt wiele do zagrania, za to występuje z jedną z najbardziej idiotycznych fryzur jakie widziałem.
Fabuła z kolei jest... dziwna. Scenariusz naszpikowany jest naiwnymi motywami i rozwiązaniami. Rozpoczynając od samej ucieczki Genuine, a kończąc na służącym, który słucha każdego kto nosi pierścień starca. Poważnie, facet słucha osoby, która ma na palcu tę błyskotkę, kimkolwiek by ona nie była.
Wiene wykorzystuje surrealistycznie wyglądającą scenografię, która wygląda jeszcze bardziej szalenie. Tylko, o ile w "Gabinecie..." odrealniona scenografia szła w parze z aspektami psychologicznymi, tak tutaj wydaje się być tylko po to, żeby być.
Nie jest to dobry film, ale też nie jest zły. Jest czymś mocno pośrodku.
Za pierwszym razem byłem pod wrażeniem. Drugi seans z kolei był dla mnie bardzo męczący.
Widać, że Wiene nie miał kompletnie pomysłu, po prostu kręcił, obsypał oniryczną stylistyką i miał nadzieję, że ludzie to kupią.
W rezultacie dostajemy przyjemną, ale niezbyt udaną 40-minutową psychodelę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz