poniedziałek, 19 września 2016

La Strada (1954) reż. Federico Fellini


Podczas jednego z wywiadów David Cronenberg opowiedział o tym, jak jako dziecko widział ludzi wychodzących z kina - płaczących. Filmem, który zobaczyli była "La Strada" Felliniego.
Tak się o tym filmie dowiedziałem i, oczywiście postanowiłem go sprawdzić. Z jego obejrzeniem jednak zwlekałem dwa lata... co było dużym błędem. teraz, po drugim seansie stwierdzam, że to jeden z filmów zdolnych kruszyć nawet marmurowe ściany.



Wędrowny siłacz-artysta Zampano kupuje od ubogiej rodziny dziewczynę. Gelsomina ma mu towarzyszyć i asystować podczas występów cyrkowych.
Początkowo Zampano prezentuje się jako dobroduszny i silny mężczyzna, jednak szybko uzewnętrznia swoją drugą, okrutną naturę. Traktuję Gelsominę jak niewolnicę, jednak jest o nią chorobliwie zazdrosny.
Między dwójką rodzi się dziwna więź...

"La Strada" jest dziełem emocjonalnym i dobitnym, a zarazem niesamowicie subtelnym.
Atmosferę buduje tutaj wszechobecna bieda i brud. Większość postaci, które przewijają się w tle nie wyglądają ani odrobinę przyjaźnie, a wręcz odpychająco. Czarno-biała taśma jeszcze to wszystko uwydatnia.
Uwielbiam, gdy smutne momenty zostawia się w absolutnej ciszy. Jest tylko bohater i jego płacz, bez żadnych odgłosów w tle. Takie proste, a tak wyraziste.


Szaro-bury świat kontrastuje z młodą Gelsominą - pogodną, delikatną dziewczyną, która mało wie o otaczającym go świecie. Jest jak dziecko - miła i niewinna.
Giulietta Masina jest w tej roli niezwykle urocza. To wręcz żeńska wersja Charliego Chaplina. Jej gra aktorska jest kreskówkowo przerysowana i niestroniąca od robienia zabawnych min.

Anthony Quinn jako Zampano również jest bezbłędny. To postać, którą w jednej scenie się kocha, a w następnej nienawidzi. Potrafi służyć pomocą obcym, ma swój kodeks moralny i honor, ale dla Gelsominy jest niezwykle okrutny.

Relacja między tą dwójką to bardzo dziwny, pokręcony i złożony rodzaj przywiązania. Nie jest to ani przyjaźń, ani miłość. Sprzeczają się ze sobą, odnoszą do siebie z pogardą, ale skrycie troszczą o siebie. Są od siebie uzależnieni.
Gelsomina czuje, że musi zostać z Zampano i go kochać, bo jak nie ona... to kto?
Zampano z kolei... trudno powiedzieć. Na pierwszy rzut oka wygląda to tak, jakby potrzebował Gelsominy tylko do roli "worka treningowego". Podczas, gdy dla wszystkich jest dobry, na niej będzie się wyżywać. Tylko, że im dalej w las, tym to wszystko robi się coraz mniej oczywiste.

Postacie "La Strady" są trójwymiarowe i "prawdziwe". Ich relacja chwyta za serce i jest niezwykle złożona i niejednoznaczna. Każdy może ją zinterpretować na różne sposoby, zobaczyć w niej coś innego.
Teraz już rozumiem czemu ludzie płakali na tym filmie. Mi samemu łezka zakręciła się w oku. To silny emocjonalnie film.


To czyni ten film tak wyjątkowym. Postacie są trójwymiarowe i "prawdziwe". Tak samo ich relacja, naprawdę chwyta za serce i jest bardzo złożona. Każdy może ją zinterpretować jak chce, każdy zobaczy w niej coś innego. Nie dziwi mnie ani trochę fakt, że ludzie w kinach płakali na tym filmie. Mi samemu łezka zakręciła się w oku. Teraz, podchodząc do tego filmu po raz drugi, miałem doła przez cały dzień, więc... ten film ma w sobie moc. Nic więcej tu dodawać nie trzeba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz