Po sukcesie "Frankensteina" postanowiono oddać w ręce Jamesa Whale'a inne klasyczne monstrum... no, może nie do końca monstrum.
"Niewidzialny człowiek", bo o nim mowa wypromował kolejną gwiazdę czarno-białego kina - Claude'a Rainsa, który później występował chociażby w "Casablance", czy u samego mistrza Hitchcoocka. Choć jako tako nie widzimy go na ekranie, raczy on nas niezwykłym popisem aktorstwa i szaleńczego śmiechu.
Jack Griffin jest naukowcem, który w wyniku nieudanego eksperymentu staje się niewidzialny... i niezrównoważony psychicznie i chce przejąć władzę nad światem. Co więcej, facetowi najzwyczajniej w świecie sprawia frajdę bycie złym.
Podobnie jak w przypadku "Frankensteina" Whale czerpie inspiracje z niemieckiego ekspresjonizmu, dorzucając do historii sporą dawkę czarnego humoru. Problem jednak polega na tym, że czasem nie kiedy z nim przystopować. W rezultacie widzimy śpiewającego Griffina w skradzionych spodniach, który straszy przypadkową dziewczynę, czy też Unę O'Connor, którą każdy miałby ochotę po chwili zarąbać siekierą za jej irytujący skrzeczący głos.
Efekty specjalne, nawet jak na 1933 rok robią wrażenie. Wtedy były czymś rewolucyjnym, a w kolejnych kontynuacjach jeszcze bardziej go udoskonalono.
"Niewidzialny człowiek" posiada swój wyjątkowy "smak". To film na swój sposób przerysowany, mroczny i zabawny jednocześnie. Tego klimatu nie da się podrobić.
Jasne, odpada tutaj pewien efekt zaskoczenia związany z Jackiem Griffinem, czasem komedia staje się zbyt głupawa, ale nie ujmuje to historii, bo ta mimo wszystko jest ciekawa i trzyma w napięciu.
Na krótką chwilę wracamy do adaptowania Poe przez Universal. Chociaż, może nie jest to dobre określenie bo prozy wspomnianego pisarza w tym filmie praktycznie nie ma. "The Black Cat", określający siebie adaptacją opowiadania wykorzystuje tylko jeden jego motyw... i to nie cały.
Ale to wcale nie robi z niego złego filmu. Wprost przeciwnie - jest kopiącym tyłek dreszczowcem.
Na pierwszym planie są dwaj bohaterowie i toczący się między nimi pojedynek umysłów. Ten pierwszy to sadystyczny okultysta, a drugi - żądny zemsty były żołnierz. Obaj są bardzo tajemniczy i obaj są grani przez wybitnych aktorów - Borisa Karloffa i Belę Lugosiego.
Oglądając "The Black Cat" nie mogłem uwierzyć, że ta dwójka prywatnie nie miała ze sobą praktycznie nic wspólnego. Chemia między nimi na ekranie jest niesamowita. To najprawdziwsze starcie tytanów.
Fabuła to mroczny, pokręcony, wręcz oniryczny miszmasz wszystkiego. Akcja dzieje się w budynku pełnym tajemnych przejść i pułapek, pojawia się satanistyczny kult, który odprawia nawet czarną mszę, zakonserwowane ciało kobiety w piwnicy, historia o zemście z dość brutalnym finałem i dwójkę przypadkowych osób zaplątaną w to wszystko, która jeszcze stara się ujść z życiem.
Można się czepiać, że nie ma to wszystko nic do opowiadania, ale szczerze nie widzę powodu, by to robić. Film Edgara Ulmera ciska w widza, jak na swój czas, niezwykle brutalną i niepokojącą historią, łączącą w sobie wszystkie elementy w perfekcyjny sposób. Nawet dziś można docenić jego pomysłowość i gęstą atmosferę.
To zła adaptacja, ale rewelacyjny film sam w sobie, z którego, myślę, Mistrz Poe byłby zadowolony.
"The Raven" jest trzecim filmem Universala traktującym o twórczości E. A. Poe, jednak nie jest adaptacją wiersza. Nie jest adaptacją czegokolwiek. Twórcy postanowili swoją fabułę wypełnić licznymi nawiązaniami do twórczości poety z Baltimore i stworzyć coś w rodzaju hołdu.
Film opowiada historię doktora Vollina (w tej roli Bela Lugosi), którego pasją jest twórczość E.A.Poe i odtwarzanie opisywanych przez niego narzędzi tortur.
Podobnie jak w przypadku "The Black Cat", historia stawia duży nacisk na mroczną atmosferę i psychologię postaci, która stopniowo daje upust swojemu szaleństwu. Lugosi dostarcza żelazną kreację niestabilnego umysłu, którego jedyną żądzą jest torturowanie ludzie.
Boris Karloff również występuje w filmie, ale w drugoplanowej roli uciekającego przed policją zbira Batemana. Przychodzi on do Vollina, by ten przeprowadził na nim operację plastyczną twarzy. Vollin wykorzystuje okazję i oszpeca Batemana, zmuszając go tym samym do służby u siebie.
Jedyny problem jaki z tym wątkiem mam to charakteryzacja jaką nosi Karloff. Toż to szczyt lenistwa.
Nawiązania do twórczości Poe to między innymi:
- Lugosi recytuje wiersz "Kruk"
- Postać Vollina jest pełnym obsesji romantykiem.
- Pojawia się rekonstrukcja studni i wahadła.
Film posiada zimny, mroczny i gęsty klimat. Spędzamy dużo czasu zgłębiając psychologię Vollina. Gdy dochodzimy jednak do finału i doktorkowi całkowicie odbija, całość zmienia się w intensywną szaloną jazdę bez trzymanki.
"The Raven" to wciągający, trzymający w napięciu thriller ze świetną kreacją Lugosiego. Jeśli komuś przypadł do gustu "The Black Cat", film Lew Landersa jest niemal obowiązkowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz