środa, 7 grudnia 2016

La Chiesa / Kościół (1989) reż. Michele Soavi

Na "La Chiesa" trafiłem, ku zdziwieniu nikogo, za sprawą muzyki Goblin i postaci Dario Argentego, będącego tu współscenarzystą i producentem. Na stołku reżysera z kolei zasiadał Michele Soavi. Większej zachęty już nie potrzebowałem.

Film zaczyna się od retrospekcji z czasów średniowiecznych. Inkwizytorzy wybijają małą wioskę, w której wszyscy rzekomo są sprzymierzeni z diabłem. Wszyscy zostają wyrżnięci w pień i zakopani pod ziemią. Aby uniemożliwić siłom nieczystym wydostanie się na powierzchnie w miejscu masakry zostaje wybudowana gotycka katedra.

Później przeskakujemy do czasów współczesnych. Zatrudniający się u biskupa bibliotekarz i pracująca nad freskami restauratorka trafiają na dziwny manuskrypt. Ten pierwszy jest tym wszystkim tak zafascynowany, że niechcący budzi z wiekuistego snu wszystkie demoniczne moce drzemiące pod katedrą.
Jednego dnia wewnątrz kościoła znajdują się - młode małżeństwo, robiące sobie zdjęcia, para motocyklistów, jacyś starsi państwo i wycieczka szkolna - wszyscy zostają uwięzieni w środku, a budzące się demony powoli doprowadzają wszystkich do szaleństwa.


Zacznę od rzeczy oczywistej - audiowizualna orgia. Soavi i Argento zadbali o to, by zdjęcia i oświetlenie były śliczne. Kreują oniryczną atmosferę, w której czują się jak ryby w wodzie i rzucają w nas kolejnymi imponującymi zjawami, które atakować będą bohaterów. Niektóre demony wyglądają zdumiewająco dobrze. Soavi nawet pokusił się o odtworzenie jednego z obrazów Borisa Vallejo.
Za muzykę odpowiadali nie tylko Goblinsi, ale także Keith Emerson, oraz Phillip Glass, a to oznacza, że ścieżka dźwiękowa nastraja odrealnioną atmosferę jeszcze bardziej i nadaje jej czegoś unikalnego.


Jest krwawo, jest dziwnie, jest pięknie.
Historia za to... jest mocno nierówna.
Tajemnica w pierwszej połowie filmu jest prowadzona zgrabnie, groza jest bardzo subtelna, jednak gdy demony się uwalniają trudno jest nie poczuć, że twórcy czerpią garściami z "Demonów" Lamberto Bavy. Tam też mieliśmy grupkę osób uwięzioną w wielkim budynku, stającą się ofiarą sił nieczystych. "La Chiesa" wyszła nawet jako nieoficjalne "Demons 3", więc... już wszystko rozumiecie.
Trudno jest też nie zwrócić uwagi na notoryczną zrzynkę z "Dziecka Rosemary". Scena gwałtu przez Diabła została skopiowana kreska w kreskę, bez praktycznie żadnych zmian. Stając w obronie można powiedzieć, że to miało być tylko nawiązanie ale... są o wiele subtelniejsze sposoby na okazanie hołdu innemu filmowi.

"La Chiesa" nie ma wybitnie dobrej historii ani scenariusza, ale ogląda się go bardzo dobrze. Mimo swoich grzeszków nie ma miejsca na jakąkolwiek nudę i te 101 minut mija jak z bicza strzelił.
Klimat jest niesamowity, aktorstwo nie razi, a kolejne szalone zjawy robią wrażenie jakością wykonania. Jako niezobowiązująca rozrywka sprawdza się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz