poniedziałek, 19 września 2016

13 Grzechów (2014) reż. Daniel Stamm


Wyobraź sobie, że Twoje życie stopniowo zaczyna walić Ci się na głowę. Pewnego dnia odbierasz telefon z propozycją wzięcia udziału w grze, której stawką jest fortuna. Co robisz? Jasne, że się zgadzasz.
"13 grzechów" to film, jeden z wielu, który powstał zainspirowany pierwszą "Piłą. I to widać. Przy okazji jest też remakiem tajskiego "13 game sayawng". Jak na niego trafiłem? Poleciła mi go znajoma z klasy. Obejrzałem go niemal od razu i kazało się, że nie jest to wcale taka zła rzecz... mimo wielu negatywnych opinii.

Głównym problemem filmu jest na pewno to, że pomysł miał zadatki na coś ambitniejszego. Widzimy szarego faceta-ofiarę, który chcąc uniknąć dna bierze udział w chorej grze przez co... ląduje na jeszcze większym dnie. Sama gra, jest czymś na tyle ciekawym, że śmiało można by było z tego wycisnąć coś o mrocznej stronie ludzkiej natury. Twórcy poszli jednak w kierunku kina rozrywkowego.

Innym problemem są dziury fabularne. Całkiem spore. Bohater dostaje ni z tego ni z owego telefon z absurdalnym zadaniem zeżarcia muchy i od tak się na to godzi. Poza tym, pierwsze zadania w ogóle wydawały się trochę absurdalne, choć chwilami sprawdzały się jako czarny humor.
Nie rozumiem też jak to możliwe, że Bohater jest kontrolowany dosłownie na każdym kroku. Nie żeby mi to jakoś przeszkadzało, ale jednak warto o tym wspomnieć.

Nie jest to długi film i przyznam, że wciągnął mnie z miejsca, a później trzymał w napięciu do samego końca. Na plus mogę zaliczyć to, że ma naprawdę mroczny klimat, a sama tajemnica też jest całkiem w porządku. Im dalej w las, też dostaniemy całkiem przyzwoite gore, a finał, choć z lekka przesadzony, daje radę.

"13 grzechów" to solidny thriller, który potrafi wgnieść w krzesło kiedy trzeba, zarzucić całkiem niezłym pomysłem, ale i paroma głupotkami. Nie jest to nic wielkiego, ale nie był to zmarnowany czas. Przyjemna pierdółka do potraktowania z przymrużeniem oka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz