wtorek, 30 sierpnia 2016

Uśpieni (2014) reż. John Pogue


Na "Uśpionych" trafiłem na jednym z maratonów filmów grozy. Przedtem słyszałem o nim całkiem dużo negatywnych rzeczy, nawet od mojej znajomej.  Tak więc, nie miałem wobec niego żadnych oczekiwań. Zobaczywszy nazwę wytwórni Hammer w napisach początkowych zrobiłem się pełen nadziei. 

Film opowiada o profesorze, który wraz z grupką studentów usiłuje dowieść iż wszelkie zjawiska paranormalne są spowodowane tylko i wyłącznie przez psychokinezę. W tym celu badają pewna dziewczynę ze szpitala psychiatrycznego.
Zapewne myślicie sobie, że to jedna z najgłupszych fabuł jakie mogą powstać, i tak, macie rację... ale do tego jeszcze dojdziemy.

Gdy zobaczyłem, że akcja filmu dzieje się w latach 70tych, poczułem się jak w domu. Kostiumy, gotycka, brudna, rezydencja, archetyp szalonego naukowca - klasyczne elementy kina klasy B tamtego okresu.
A to jeszcze nie było wszystko. 
Niektóre sceny dzieją się z perspektywy kamery, którą jeden z bohaterów nagrywa to, co się dzieje, dzięki czemu dostajemy kilka staro wyglądających kadrów.
Był klimacik.

Bohaterowie są... irytujący.
Jedyną ciekawą rzeczą związaną z nimi jest to, że każdy z nich ma jakieś frustracje i kompleksy. 
Chora psychicznie Jane Harper jest niechcianym dzieckiem i stara się zrobić wszystko, by swojego opiekuna zadowolić. 
Niestety scenariusz nic z tym w gruncie rzeczy nie robi. Od tak rzuca tymi rysami psychologicznymi i nic z tego nie wynika.
Gdyby nie solidna praca aktorów, można by ich znienawidzić i tylko Olivia Cooke w roli Jane nie wygrała ze scenariuszem, który kazał jej grać pozbawione emocji, irytujące emo.

"Uśpieni" mają tendencję do nadużywania straszaków. Nie dość, że są one głośne jak cholera to jeszcze irytujące, bo wyskakują w chwilach, gdy widz usiłuje skupić się na akcji, w dodatku kamera przy tym miota się jak przy ataku padaczki.

"Uśpionych" można winić za wiele rzeczy, jednak dla mnie mają oni wartość sentymentalną, bo są taką szaloną B-klasą w stylu lat 70-tych. "Legend of HellHouse", "Curse of Crimson Altair", czy adaptacje Lovecrafta z tego okresu były głupawymi, kiczowatymi horrorami pełnymi nawiedzonych domów, okultyzmu i pseudonaukowego bełkotu i... "Uśpieni" oddają ich ducha w sposób perfekcyjny. 

Poza tym, film skrywa całkiem ciekawą tajemnicę, a jego końcówka jest całkiem niepokojąca.

"Uśpieni" nie są dobrym filmem, ale spodobają się fanom oldschoolowych, szalonych horrorów klasy B. Jest tu praktycznie wszystko, za co się te filmy zarówno kocha jak i nienawidzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz