niedziela, 28 sierpnia 2016

Przedwczesny Pogrzeb (1962) reż. Roger Corman

"Przedwczesny pogrzeb"...
Muszę przyznać, że książkowego oryginału nigdy nie czytałem. O istnieniu filmu dowiedziałem się przez przypadek. Roger Corman przedstawił ten film w "Trailers From Hell". 
Między Cormanem a wytwórnią American International doszło do pewnej sprzeczki, co doprowadziło do tego, że kolejna Adaptacja E. A. Poe kręcona była niezależnie. Przez zerwanie kontaktu z wytwórnią reżyser nie mógł obsadzić w głównej roli Vincenta Price'a, ani nie mógł zatrudnić Richarda Mathersona do napisania scenariusza.
Wszystkie niedogodności mocno odbiły się na tej, trzeciej już adaptacji prozy pisarza z Baltimore.

Głównym bohaterem jest Guy Carrel. Przekonany, że jego ojciec został pochowany żywcem, boi się, że sam dostanie ataku katalepsji i umrze w podobny sposób. Jego żona i przyjaciele starają się pomóc mu ten lęk zwalczyć, ale Guy popada w coraz większą paranoję.

Tempo filmu zdecydowanie zwolniło, w porównaniu z poprzednikami, a nowi scenarzyści, i sam Corman chyba, całkiem pogubili się w swoim B-klasowym kiczu. 
Historia pociągła za sobą klimat poprzedników. Obsesja Guya na początku jest intrygująca, ale gdzieś od połowy filmu zaczyna z lekka popadać w absurd. Buduje on dla siebie specjalną kryptę, z wyposażeniem schronu i tysiącem przejść, przez które mógłby się wydostać. Mało, że buduje to mauzoleum sam, to jeszcze zastanawia mnie jak, u licha, działają te wszystkie mechanizmy.

Jeśli chodzi o aktorów to wypadło przeciętnie. Nikt jakoś specjalnie tutaj w pamięć nie zapada. Jest to pierwszy film z serii, w którym wystąpiła Hazel Court. Owszem, jest piękna, ale w tym filmie nie daje z siebie wszystkiego.
Ale, chwila - kto zastąpił Vincenta Price'a?
Rola ta dostała się Rayowi Millandowi. Sam Corman stwierdził, że nadawał się on do tej roli bardziej niż Price, w co trudno jest mi uwierzyć. Choć zastępcą był godnym, to jednak nie mogłem pozbyć się wrażenia, że ta rola była pisana pod kogoś innego. 

Choć widać tu pewne przebłyski geniuszu, "Przedwczesny pogrzeb" jest najsłabszym filmem serii. Corman zwyczajnie zgubił dobre elementy swoich filmów podczas tej niezależnej produkcji.

Finał historii jest jednak taki, że pod koniec prac nad „Przedwczesnym Pogrzebem”, reżyser i wytwórnia pogodzili się i wspólnie wydali gotowy film, by później powrócić do formy przy następnych adaptacjach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz